Każdy z nas go ma …
Wprowadzając tą postać do książki miałam świadomość że musi ciekawić, musi wciągać. I to nie tylko samą swoją charakterystyką i postawą, ale przede wszystkim tajemniczością. Dlaczego jest? Kim jest? Itd.
Na pierwszych kartach „M” nie miałam jeszcze świadomości, że postać ta pojawi się w kolejnej części, ale będąc już w połowie powieści zdałam sobie sprawę, że tak powinno być. Za wcześnie by zdradzać jego imię, ale to odpowiedni moment by rozważyć kim jest, a przynajmniej przymierzyć się do tego.
Z jednego punktu widzenia postać nierealna, bo człowiekowi trudno byłoby osiągnąć stan w którym emanowałby tak mrocznym obliczem. Obliczem które odrzucało bohatera, jestestwem tak lekkim, że potrafi się niepostrzeżenie przemieścić, a jednocześnie tak stabilnym, że jego ciężar jest potężnie odczuwalny przez człowieka.
Zarówno na wstępie jak i na finale Karol zderza się z potęgą tej postaci i choć całe „M” w środku swej treści niewiele ma do zakapturzonego bohatera, to jednak on pozostawia największy posmak niedosytu. To on otwiera i zamyka „drzwi” wyobraźni. Narzuca bieg wydarzeń i kieruje naszą podświadomością.
Tajemniczy i bezkarny w swym działaniu, przyjrzymy mu się głębiej właśnie tutaj, przy okazji otarć o kolejnych bohaterów powieści.
Medeis – archiwum 10. Pa, 2016
Leave a Reply