"Ciało leżało nieruchomo. Oczy wpatrzone były w otchłań ponad ciałem. Wzrok utkwiony w punkcie którego ona nie dostrzegała. Jakby zauważał coś czego ona nie widziała, a tylko on mógł wychwycić w tej przestrzeni ponad nim. Martwe. Tak, z pewnością spojrzenie było martwe. Podeszła bliżej i spojrzała w nieruchome źrenice. Tęczówki nabiegły mgłą. Tą dziwną niby mazią, która pokrywa je w momencie zgonu. Zawsze wygląda to tak samo. Czy to człowiek, czy zwierzę. Dokładnie ten sam motyw. Dziwna mgła która pojawia się znikąd i przesłania całe tęczówki. Jedynie źrenice nie trąca zbytnio na wyrazie, poza tym że z czerni przechodzą w blady grafit."

                                                                                                                fragment

Iwona ...

          Samotna, ambitna pani weterynarz podczas dusznej, parnej, letniej nocy odbiera poród cielaka. Wszystko w jej życiu było dotąd poukładane i dokładnie zaplanowane, nic nie działo się przypadkiem. Tym razem jest inaczej ...

          Ta noc staje się wrotami do tego kim zawsze pragnęła być, cenioną, piękną, pożądaną, bogatą. Lecz coś jest nie tak, coś ewidentnie wisi w powietrzu. Nadchodzące godziny obnażają przerażającą prawdę o niej samej.

Książka

Premiera planowana na koniec 2015 roku.

 

Kochani!

Na wstępie pragnę Was serdecznie przeprosić, że nie doszło do planowanej premiery w terminie zgodnym z powyższym komunikatem. Złożyło się na to wiele czynników, kłopoty wydawnicze, brak czasu na finalizację i wiele innych. Wiem, wiem, z Waszej perspektywy są one kompletnie bez znaczenia , po mojej stronie leży by zapewnić Wam to co obiecałam.

Gorąco przepraszam za czas oczekiwania, ale jednocześnie zapewniam, że czas ten choć długi zrekompensuję Wam w "E". Już niebawem (koniec 2016r.) zamieszczę fragment dzięki któremu, będziecie mogli posmakować w "E" zanim pojawi się na półkach w księgarniach (to planuję dopiero w 2 Q 2018).

Jednocześnie możecie być pewni, że kolejne tomy sagi pojawią się już znacznie szybciej, tak więc trzymajcie kciuki! I dziękuję za cierpliwość 🙂

Posmakuj w "E" ...

PROLOG

Gwałtowny podmuch otworzył okiennice i z hukiem na powrót je zamknął. Iwona drgnęła. Poczuła na karku dreszcz, jakby czyjąś obecność, a może najzwyczajniej chłodne, wieczorne powietrze. Zbierało się na burzę. Letni duszny powiew mimo wieczornej aury był ciężki, ale dało się wyczuć wilgotną nutkę zwiastującą nadciągającą ulewę.

Zwiększyła intensywność swoich ruchów. Początkowo pakowała rzeczy w skupieniu odkładając każde narzędzie na swoje miejsce w pakownej, czarnej, medycznej torbie. Teraz wrzucała je już jakkolwiek, byle do środka. Coraz ciężej jej się oddychało. W sumie teraz nie było jej ciężko z powodu zaduchu, ale dziwnego słodkiego zapachu, ciężkiego i trudnego do sklasyfikowania. Krowa sapnęła ciężko. Kobieta odwróciła się w kierunku zwierzęcia i uśmiechnęła współczująco. Porzuciła wcześniejszą czynność i zbliżyła do bydlęcia. Przykucnęła i lekko ucałowała w sam środek łba.

-Nie było tak źle co? Dzielna Maleńka, a musisz być jeszcze dzielniejsza dla swojego maleństwa.

To w jej pracy najbardziej uwielbiała, dawać życie, a w zasadzie nie tyle je dawać co pomagać je rozpocząć. I choć zawsze takie chwile przyćmiewała myśl o tym, że kiedyś trafi ten nowo narodzony na stół jakiejś rodziny, sam moment narodzin był dla niej zawsze czymś wyjątkowym.

Czytaj więcej

Rozdział 1

Czerwień, tak zdecydowanie dużo czerwieni. Choć miejscami kolor przechodził w bordowy, a niewielkie plamki były tak ciemne, że niemal czarne. Co to jest? Wpatrywała się w skalę odcieni czerwieni, która pulsowała nieznacznie, jakby stanowiła żywy organizm. Czuła się nieco zamroczona, ale wzrok powoli wracał do normy i wyostrzał się dostrzegając coraz więcej szczegółów czerwonej plamy.

-Odchodzi!

Czyjś krzyk i irytujący, przeciągły dźwięk. Jego częstotliwość raniła jej słuch przysparzając o zawrót głowy. Stała jednak nieruchomo wciąż wpatrując się w odcienie czerwieni tuż przed nią, tyle że zaszła w tym widoku nieznaczna zmiana. Plama przestała pulsować.

-Wyciągaj! Coś poszło nie tak!

Znów ten sam głos i nadal utrzymujący się irytujący dźwięk. Na ramieniu poczuła silny uścisk i pchnięcie, na tyle silne, że zachwiała się i poleciała w bok. Szukając dłońmi po omacku, trafiła na ścianę, na której oparła się dłońmi chroniąc przed uderzeniem w nią głową. Idealną biel ściany burzyły teraz czerwone plamy. Skąd się wzięły? Powoli zaczęło do niej docierać co widzi.

-Czysto!

Przeciągły dźwięk nie ustawał. Teraz jednak towarzyszył mu jeszcze jeden, przerywany i jakby pojawiający się w rytmie. Głuche tąpnięcie, a następnie pacnięcie, zupełnie jakby jakiś ciężar był podrywany w górę i bezwładnie opadał.

Czytaj więcej

Rozdział 2

Asfalt błyszczał w świetle reflektorów, niczym posypany drobniutkimi brylancikami. Wciskał pedał gazu coraz to intensywniej, pogrążając się w myślach. Iwi była dzisiaj nieswoja, zupełnie jakby w kilka chwil zmieniła się w inną kobietę. Pogrążona w zadumie, nieobecna, zagubiona. Czyżby nękało ją sumienie? Przecież rozmawiali o tym tyle razy, powinna już chyba to w sobie przegryźć. A może nie? Może zwyczajnie to ten dzień tak na nią wpłynął? Tyle, że od śmierci Grzegorza i dzieci wszystko między nimi działo się tak intensywnie. Burzliwe wzloty i upadki. Przechodzili ze skrajności w skrajność. Doprowadzali się do płaczu, po to by za chwilę wybuchnąć salwami śmiechu. A dzisiaj znów przygasła, niczym zalane nagle wodą palenisko. Jeszcze wczoraj była pogodna i zapewniała, że śmiało mogą przeprowadzić dzisiaj ten test, a tymczasem taka klapa. I ta jej bezradność? To zastanawiało go najbardziej. Zawsze to ona tryskała pomysłami, to ona wiodła pierwsze skrzypce i doskonale wiedziała co i kiedy zrobić. A teraz? Taka zmiana. Zupełnie jak nie Iwi jaką znał.

Zerknął na prędkościomierz i odruchowo zdjął nogę z pedału gazu. Panująca aura nie sprzyjała wszelkiej brawurze za kierownicą. Podczas gdy w mieście temperatura i warunki drogowe nie były tak odczuwalne, tak tutaj na trasie wyglądało to zupełnie inaczej. Jeden fałszywy ruch mógłby się skończyć tragicznie. Na jego własne życzenie. A teraz był jej potrzebny. Tak przynajmniej twardo sobie wmawiał. Nie miała nikogo. Sama w obliczu tego wielkiego przedsięwzięcia. Nie mógł jej teraz zostawić w taki czy inny sposób.

Czytaj więcej

Rozdział 3

Tak miło, beztrosko, ciepło i przyjemnie, że chciałoby się pozostać w tym stanie na wieki. Do tego ta wspaniała melodia, delikatna, doskonale pasująca do tego uczucia. Zaraz. Chwila. To telefon. Iwona wyskoczyła z łóżka jak oparzona. Chodziła chwilę jak w amoku po pokoju, wciąż słysząc dzwoniącą komórkę ale nie mogąc zlokalizować gdzie jest. Po chwili dostrzegła jaśniejący jej ekran na podłodze przy łóżku. Pewnie zrzuciła ją ze stolika we śnie, albo zasnęła z nią w łóżku, a w nocy spadła zsuwając się z pościeli. Doskoczyła jednym susem w do telefonu i odebrawszy połączenie przycisnęła aparat do ucha.

-Iwi! Cholera nareszcie! Dzwonię już piąty raz! – rozbrzmiał dziwnie znajomy, kobiecy głos, nie była jednak w stanie wydusić z siebie słowa wciąż trwając na wpół w śnie, głos jednak drążył temat – Jesteś tam?!?

-Jeeestem … - wydukała jednocześnie ziewając, jak to jest że takie rzeczy nachodzą nas kompletnie nieoczekiwanie i są tak silne że nie jesteśmy w stanie nad nimi zapanować?

-Dopiero Cię obudziłam?? Zabiję Konrada, to miały być tylko pogaduchy przy winie. Tak mnie zapewniał ciągnąc do ciebie, ale nie mogłam – ton głosu wyraźnie złagodniał – przepraszam naprawdę nie mogłam. Zresztą Kondziu jak słyszę stanął na wysokości zadania, obaliliście chyba cały twój barek – rozmówczyni roześmiała się swobodnie, a napięcie już całkowicie umknęło z rozmowy

Czytaj więcej

Rozdział 4

Odgłos pięści opadającej z łoskotem na stół wyrwał go z zadumy.

-Czy ty mnie kurwa w ogóle słuchałeś przez ten cały czas?!?

Wyprostował się w fotelu, skinął twierdząco głową, po czym odchylił się lekko w tył i skrzyżował ręce na klatce piersiowej.

-No mam co do tego pewne kurwa wątpliwości!

Tym razem skwitował wypowiedź rozmówcy wyłącznie uniesieniem oczu w jego stronę i lekkim drgnięciem warg, niby to w uśmiechu, niby w nerwowym geście.

-Widzę że jesteś mocno rozbawiony! – ryknął tamten, po czym doskoczył do siedzącego i oparł mu obie dłonie na skrzyżowanych przedramionach jednocześnie zniżając głos do szeptu – super, dla mnie oznacza to że nie będzie już wtop i ten trup z wczoraj, jak mu tam było Franek? – rzucił przez ramię

-Norbert jakiś tam szefie. – odpowiedział mu głos za plecami

-No właśnie jakiś tam Norbert, to ostatni wypadek przy pracy

-Hass – Marek odsunął powoli jego dłonie ze swoich przedramion i wstał tuż przed nim, zmuszając go tym samym również do przyjęcia stojącej postawy – przyswoiłem tą wiedzę już wczorajszego wieczoru. Naprawdę nie musimy bić tej piany. Wiesz że zrobię wszystko żeby ten plan się powiódł.

Czytaj więcej

Rozdział 5

Ramzes, tak u diaska wabi się przecież ten pies. Kurwa co jest nie tak? Co źle robi? Wciska te cholerne cyfry i nie może sobie z tym poradzić. 726937, no chyba że jej klawiatura telefonu jest inna, ale to przecież niemożliwe. Nawet numery infolinii często ustawiają tak, by kojarzyło się z jakimś słowem. Do diaska, dlaczego nie ma w komplecie klucza do furtki, tylko jakiś cholerny kod. Nie będzie się przecież wspinać do cholery po ogrodzeniu. Skup się Iwi, skup, powtarzała sobie w myślach. Z domu rozległo się ochrypłe szczekanie.

-Cicho bądź do cholery! – krzyknęła, jakby spodziewała się że to coś pomoże – Nie słyszę własnych myśli.

Szczekanie momentalnie ustało. Zaraz, zaraz jak on mówił, no tak, mówił że imię jej psa i uśmiechał się. Nie ma tu liter więc musiał wciskać cyfry, przecież nie jest jakimś zasranym magikiem. Dlaczego nie patrzyła mu na ręce? Cholera, teraz byłaby już w domu, a tak sterczy pod własną bramą. Wybuchła śmiechem. No właśnie, pod właaasną bramą, jasny gwint jak to fajnie brzmi. Ma wielki dom i nie może się do niego dostać, bo nie pamięta cholernego hasła, choć ma wskazówkę, a to zezowate draństwo szczeka tam w środku na potęgę. Głupi kundel, mógłby otworzyć zamiast ujadać.

-Chwila! – zakrzyknęła – Zezowate draństwo? Powiadasz Iwonko?

Sama nie wiedziała dlaczego ale mówienie do siebie samej często ją rozluźniało. Pozwalało spojrzeć na pewne sprawy z perspektywy i prowadziło do konstruktywnych wniosków.

Czytaj więcej