"Bo jeśli ten co za swój cel obrał zadanie nam potwornego bólu. Ten co nas ścigał niestrudzenie, jakby nic na świecie bardziej się dla niego nie liczyło. Jeśli wreszcie ma poczucie, że dopiął swego, że nas ma w garści. Czy potrafi przestać? Czy da chwilę spokoju? Czy pozwoli zebrać siły w mroku nocy? Czy pogodzi się z tym, że przecież dopiął swego i to co planował wobec nas będzie miało miejsce, wystarczy tylko cierpliwie poczekać? Czy zaczeka? Czy wytrzyma do rana? Pozwoli nam cieszyć się ostatnim momentem życia? Pozwoli w spokoju zebrać siły i mentalnie pozbierać się nam do kupy? Pozwoli kontemplować spokojnie choć w tragicznych warunkach nasz wewnętrzny i zewnętrzny ból? Nie, pewnym jest, że nie. Bo tak już jest skonstruowana ludzka zawiść i upór. Tak bardzo zakorzeniła się w człowieku potrzeba zemsty, choćby za nic. Tak bardzo puszczają hamulce, gdy już coś jest, jak chcieliśmy, że nie czujemy momentu, w którym należy powiedzieć dość, wystarczy, przecież i tak wydarzy się nieuniknione. To jak axiomat, pewnik, że nie zaznamy ukojenia i nie nasycimy się sukcesem, ale będziemy go drążyć, czerpać dziką satysfakcję, że wreszcie jest po naszemu, że wreszcie ten drugi cierpi. O przewrotny losie, o bezwzględne życie, tak ludzcy, że nawet zwierzęta wiedzą lepiej, kiedy odpuścić, kiedy przeciwnik jest pokonany i nie zagraża. Bardziej brudni niż najpotworniejszy drapieżnik. Bardziej agresywni niż najzajadlejszy wilk. Bardziej brutalni niż atakujący rekin. Taki potrafi być tylko człowiek."

 

fragment

Prawda o temacie tabu, o czymś, co wydaje się być pewne, ale pozbawione było świadków.

To najprawdziwszy test naszej wiary!!!

Posmakuj w "AXIOMA" ...

PROLOG

Na wysokości przeszło tysiąca metrów, w lekkim blasku przyciemnionego oświetlenia samolotu, z łuną światła słonecznego wkradającego się przez niewielkie okna boeinga 747 w miejscu, gdzie świat wydaje się być całkiem inny, odmienny, piękny. Tam, gdzie nie sięga obłuda, zawiść, pożądanie i pycha. Między kolejnymi warstwami puszystych obłoków, smugami mgły znaczącymi kolejne piętra niebezpiecznych odmętów mroźnej bardziej niż w najmroźniejszym punkcie na Antarktydzie temperatur. Gdzie skala Celsjusza już dawno na standardowym termometrze osiąga granice i przekracza minus sześćdziesiąt cztery stopnie. Kończy się zwykłe pojęcie materii. Finalizuje pojęcie ludzkiego umysłu. Otwiera się przed ludzkimi oczyma świat nieznany, niepojęty, nieludzko piękny, nadzwyczajny. Z tego poziomu nie widać już ludzi, często domów, a czasem wioseczek. Już tylko wielkie miasta jest w stanie zlokalizować na tym pułapie ludzkie oko. Tutaj nie widać już trosk, biedy, tragedii jaka rozgrywa się na ziemi. Z tej wysokości człowiek nie pomoże drugiemu, nie jest w stanie ogarnąć jego pragnień, bólu, potrzeby wsparcia. Tu zaczyna się już całkiem inny, odmienny wymiar pojęcia, czasu i działań.

Czytaj więcej

Dziś …

Świat, ziemia, bezkres możliwości. Niespokojne oceany, morza, wezbrane rzeki i dostojne szczyty, wzgórza, posępne skaliste urwiska. Niezdobyte pustynie zalegające piaskiem, bezludne kresy arktycznych zasp śnieżnych czy bujne lasy wielkich puszczy. Bogata roślinność i różnoraka zwierzyna. Wszystko skoncentrowane na wielkim globie, którego potęga stanowi dla nas powód do zaparcia tchu w piersi. Widziane jednak z kosmosu, wydaje się być jedynie niewielką piłeczką pośród innych, często od tej większych, rozrzuconych w nieładzie w wielkiej otchłani. Tymczasem dla nas ludzi jest wszystkim. Powietrzem, którym oddychamy, wodą, z której w większości jesteśmy zbudowani i pożywieniem, którego potrzebujemy by przetrwać. Silni i mający świadomość panowania nad zwierzętami, roślinnością i niemal wszystkim co nas otacza, a jednocześnie tak krusi i słabi. Tytułujemy siebie panami ziemi, niszczymy ją, a przy tym ulegamy jej drobnym frustracją, gdy wzbudzi żywioł powietrza, kładąc wszystko co zbudowaliśmy przez długie lata pchając i poniewierając tym z łatwością. Innym razem zalewając rozżarzoną lawą, topiąc wszystko bezlitośnie co spotka na swojej drodze. Czy zaleje wielką falą, pozostawiając za nią jedynie zgliszcza. Tak wielcy i tak mali za razem. Jednak nie mający z pewnością szacunku do bytu na jakim nas osadzono. Niewyrażający wdzięczności za jej owoce, którymi nas karmi i dostarcza, abyśmy mogli żyć lepiej, wygodniej, szczęśliwiej. Niewzruszeni na jej ciche postękiwanie i nawoływania by przestać zwyczajnie ją krzywdzić. Ziemia. Nasza przeszłość, teraźniejszość i przyszłość. Wobec której nie mamy litości i nawet przez chwilę nie staramy się jej zrozumieć. Plądrujemy z zapałem wszystkie jej dobra, wyszarpując naturze wszystko co nam się spodoba, nie bacząc nawet czy jest nam faktycznie potrzebne.

Ot zwykła fantazja, że coś chcemy mieć i już po chwili mamy, bez względu na to jaką cenę przyjdzie nam zapłacić. Nie ważne kto przy tej okazji ucierpi ważne, że połechczemy nasze ego. Czy jest to tego warte? Cóż dziś wydaje nam się że tak, kiedyś jednak przyjdzie to ocenić i podsumować komuś innemu. Może naszym dzieciom? Może wnukom? A może jeszcze komuś innemu. Dziś jednak nie zastanawiamy się komu, ważne byśmy mieli to tu i teraz, zadowoleni, pyszni, ciekawi jak wiele jeszcze uda nam się wyszarpnąć dla siebie. Najważniejsze jest tu i teraz. Bez granic, konsekwencji czy świadomości tego co robimy. Działamy. To wszystko.

Czytaj więcej