Artysta, a któż to taki? Proste - każdy z nas nim jest. Dlaczego? Zastanów się, każdego dnia rano gdy wstajesz z łóżka jesteś artystą i zabierasz się do tworzenie wielkiego dzieła jakim jest dzień który na ciebie czeka. To przecież od Ciebie zależy jak będzie wyglądał i choć często próbujemy się zasłaniać obowiązkami i tym, że niby to na wiele rzeczy nie mamy wpływu to wcale tak nie jest. Każdy dzień to sztuka stworzona przez nas, dla nas i nie tylko. Pamiętasz jak mama malowała majonezem uśmiech na kanapce, by była smaczniejsza? To dopiero było dzieło sztuki 🙂
Ja artysta ⇒
Autor
Pisanie to według mnie najlepszy sposób zaraz po szydełkowaniu czy innych robótkach ręcznych na odstresowanie. Wymaga skupienia, ale pozwala myślom swobodnie rozbiegać się w nieznane. To jak lot wysoko nad miastem, gdzie wszystko widać i gdzie nie ma żadnych granic.
"M" pozwoliło mi uwierzyć w to że mogę wiele zmienić w swoim życiu. Ujrzało światło dzienne w niezwykle ważnym momencie mojego życia. Wydając "M" zamknęłam za sobą drzwi w zakresie całej przeszłości od której chciałam się odciąć, odpocząć, która kosztowała mnie wiele wyrzeczeń i poświęceń, ale dzięki której (tak sądzę z perspektywy czasu) jestem dziś silniejsza, wzbogacona o cenne doświadczenia i płynące z nich wnioski. Dziś jestem kimś innym a "M" po części się do tego przyczyniło.
Nie zamierzam poprzestać na jednej książce. Czasem myśli same tłoczą się w mojej głowie i w pewnej chwili już wiem, gdzie chcę pokierować bohaterów kolejnej części.
Wierzę w … papier.
Od podstawówki uwielbiałam pisać. Pamiętam moją polonistkę zachwycającą się tym co przelała na papier moja wyobraźnia. Zawsze wierzyłam że jestem w stanie coś opowiedzieć, coś czego nikt przede mną nie opowiedział. W mojej głowie wręcz tłoczyło się od myśli i stąd pomysł by przelać je na papier. Uwielbiałam równiez czytać, nie dla samej treści ale przede wszystkim dla całej tej magii która otacza czytelnika, szelestu przewracanych stron, zapachu druku i błogiej ciszy dookoła gdy wszyscy domownicy już śpią i ma się tą chwilę tylko dla siebie.
Maszyna do pisania ...
Tak, najpierw ona mnie wspierała. Miło się wspomina ten charakterystyczny dźwięk, ale już nie tak miło ból palców który później doskwierał. Dla dziecka wduszanie kolejnych przycisków było istną mordęgą, choć wstępnie stanowiło niesamowitą frajdę 🙂 Było tez kilka prób nagrań na taśmie magnetofonowej, a w dobie komputerów powitałam z radością edytor tekstów.